Strona Główna Authors Postyadmin

admin

1320 POSTY 0 KOMENTARZE

2050

Prof. Trond Torsvik z Uniwersytetu w Oslo i prof. Kevin Burke z Uniwersytetu w Huston przewodniczyli zespołowi, który opisał proces powstawania skał bogatych w diamenty. Dzięki tej wiedzy poszukiwacze będą mieli ułatwione zadanie. Naukowcy dzielą się nią w artykule w dzisiejszym wydaniu magazynu „Nature”.
Diament to węgiel w najczystszej postaci w formie krystalicznej. Jest najtwardszym materiałem występującym w przyrodzie, a zarazem cenionym kamieniem jubilerskim. To również „najlepszy przyjaciel kobiet” według słynnej Marilyn Monroe. Największe oszlifowane diamenty – brylanty – zdobią koronowane głowy i królują wśród innej biżuterii.
Skały wulkaniczne, z których pochodzą diamenty, występują rzadko. Zwane są kimberlitami, a swoje pochodzenie zawdzięczają strumieniom gorącej materii z płaszcza Ziemi, które przemieszczają się pionowo w kierunku powierzchni. Proces ten nazwany został pióropuszem płaszcza. Rozpoczyna się gdzieś pomiędzy płynnym jądrem o temperaturze 4 – 5 tys. st. C, a chłodniejszym płaszczem. Ciepło ucieka z wewnętrznego jądra. Tworzy się „bąbel” o wyższej temperaturze niż otaczające skały. Bąbel wędruje w kierunku powierzchni, ciągnąc za sobą coś w rodzaju ogona. W rezultacie taka nieregularność termiczna przyjmuje kształt podobny do grzybka. Proces trwa jednak, bagatelka, setki milionów lat.
Granica pomiędzy jądrem i płaszczem znajduje się ok. 2900 km pod powierzchnią naszej planety. Jakkolwiek hipoteza, która łączy powstanie pióropusza płaszcza z granicą między płaszczem a jądrem ma już prawie 40 lat, dopiero zespół Torsvika i Burke’a udowodnił, że ten proces zachodzi właśnie w taki sposób.
– Nasze podejście jest nowe, ponieważ użyliśmy do badań wielu dostępnych metod. Obserwowaliśmy wnętrze Ziemi i porównywaliśmy dane sejsmologiczne z wiedzą o przemieszczających się płytach kontynentalnych, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich 500 mln lat – powiedział prof. Burke. – Ja sam byłem zainteresowany hipotezą o powstawaniu pióropusza od 1971 roku. Dziesięć lat temu zdałem sobie sprawę ze związku rozchodzenia się fal sejsmicznych i skał wulkanicznych z procesami zachodzącymi na styku płaszcza i jądra. Zastanawiałem się, jak to powiązanie zbadać, i zwróciłem się do prof. Torsvika z Norwegii, który jako jedyny był w stanie opracować odpowiednie do tego zadania testy.
Obaj  uczeni zabrali się więc do pracy, która szybko pozwoliła potwierdzić hipotezy, do jakich doszli sejsmolodzy w ciągu ostatnich lat. Wraz z zespołem współpracowników badacze opisali zjawiska, które zachodziły w ciągu ostatnich 500 mln lat, i próbowali odtworzyć historię formowania się pióropusza płaszcza.
– Struktury głęboko pod powierzchnią Ziemi na styku jądra i płaszcza są stałe od ponad 500 mln lat. Ale mimo to przez cały ten czas są w ciągłym ruchu. Płaszcz w swej najgłębszej warstwie jest gorący i pod olbrzymim ciśnieniem, przygnieciony skałą powyżej – wyjaśnia naukowiec.
Jak jednak badania te mają pomóc poszukiwaczom? Sposób jest prosty.
Naukowcy wiedzą już od ponad 50 lat, że diamentów należy szukać w kimberlitach. Skały te skoncentrowane są w najstarszych utwardzonych częściach skorupy ziemskiej w granicach kontynentów. Zwane są kratonami. W stosunkowo długim okresie nie uległy deformacjom tektonicznym. Największe kratony to Sinia – platforma chińska, Angoria – platforma syberyjska, kratony Kongo, Kalahari i saharyjski.
– Nasza praca wskazuje na specyficzne warunki, jakie muszą zachodzić, aby kimberlity powstały, i to tylko na obszarach starych kratonów. W ten sposób zawężamy poszukiwania skał bogatych w diamenty do 10 proc. powierzchni kontynentów – tłumaczy prof Burke. – Mam nadzieję, że przyszłe poszukiwania skoncentrują się tam, gdzie naprawdę są szanse na znalezienie diamentów.
Autor: Katarzyna Stępień
Źródło: www.rp.pl Fot. www.rp.pl

2267

Jednakże dobrze zorientowany najbogatszy klient dobrze wie, że najdroższe nie znaczy najlepsze. Dlatego, jeśli chce od ręki kupić piękną, stylową i unikatową biżuterię, chętniej wybierze się do galerii, niż do salonu większej sieci.
Bogactwo i różnorodność wzorów w biżuterii występującej w większych sieciach może być myląca. Trendy, wśród najdroższych kolekcji zwłaszcza, wcale nie zmieniają się tak szybko. Zwłaszcza niezmiennie urzekają brylanty, jednakże cenna jest też platyna, a perły są nieprzemijającym symbolem elegancji i klasy.
Duże sieci rzadko odnotowują jednorazowe transakcje rzędu 100 tysięcy złotych, nawet, jeśli oferują unikaty.
Sprawiającą wrażenie bardziej przystającej do polskich realiów opinię przedstawia Bartłomiej Gawęcki, kierownik ds. zakupów biżuterii w W.Kruk.
– Klienci, którzy zostawiają w sklepach jubilerskich ponad 100 tysięcy złotych to rzadkość. Zdarzają się tacy, którzy robią zakupy na kwoty zbliżone do 40 tysięcy, natomiast tak naprawdę żyjemy ze sprzedaży znacznie tańszych wyrobów, jak choćby ze srebra – przyznaje Bartłomiej Gawęcki, kierownik ds. zakupów biżuterii w W.Kruk . – Większość sieci bazuje na ofertach katalogowych. Oferują produkty, które dostępne są tylko na zamówienie, a w sklepie dysponują zaledwie wzorem i to w jednym egzemplarzu.- dodaje.
Dlatego my zapraszamy do Galerii Biżubizarre, gdzie w przystępnej cenie można nabyć wspaniałą, unikalną biżuterię, która z pewnością będzie piękna ozdobą i trafioną inwestycją.

Opracowała: Katarzyna Stępień
Źródło: www.strefabiznesu.pomorska.pl
Zdjęcie: Galeria Biżubizarre

2202

Zgodnie z opublikowanymi dziś danymi za pierwsze półrocze przychody ze sprzedaży wyniosła 53,7 mld rubli w porównaniu z 13,4 mld rubli rok temu.
Koncern ten, z siedzibą w Jakucji, zatrudnia około 25 tys. ludzi. Przez ostatnie pół roku koncern ów wydobył kamienie na 16,6 mln karatów, czyli za 1, 97 mld dol, podczas gdy w roku ubiegłym kwota ta nie przekroczyła 351 mln dol.
Liderem rynku diamentów jest w dalszym ciągu brytyjski De Beers mający ok. połowy światowego wydobycia ze swoich kopalń w Afryce (przede wszystkim w RPA).
Źródło: www.rp.pl
Zdjęcie: Galeria Biżubizarre

2249

Policja wykryła na Ukrainie skandal z udziałem kijowskich jubilerów. W skład sieci „czarnych jubilerów” wchodziło 130 osób. O wydarzeniu poinformowała Sehodnia, powołując się na głównego radcę MS W Ukrainy Konstantego Stohnija.
„Czarni jubilerzy” ponad 10 lat pracowali w Kijowie pod osłoną legalnego przedsiębiorstwa. Policji już około półtora roku temu udało się namierzyć szajkę. Gdy sprawdzili rynek metali szlachetnych, okazało się, że część legalnie zrobionych bransolet, kolczyków, pierścieni, łańcuszków i innych klejnotów, które posiadały podrobione znaki fabryczne znanych producentów, przemycano za granicę. Część zaś była realizowana na Ukrainie.
Oficjalnie jubilerzy deklarowali tylko 1% realnej objętości produkcji – reszta szła „na lewo”. W cechach tego przedsiębiorstwa corocznie nielegalnie przerabiano ok. 3 ton złota.
Autor: Katarzyna Stępień
Źródło: www.zik.com.ua/pl
Fot. diamondvues.com 

2284

Ewa Pluta, rzeczniczka Muzeum Miejskiego, poinformowała w piątek PAP, że w pracach tych szkło zostało przedstawione jako cenny materiał jubilerski z wyjątkowymi właściwościami fizycznymi i zmiennym, optyczno – wizualnym pięknem.

– Republika Czeska ma głębokie tradycje związane ze szkłem. Wystawa umożliwia zobaczenie najnowszych trendów tej specyficznej dziedziny sztuki. Prezentowane dzieła to przegląd najbardziej interesujących przykładów szklanej biżuterii" – wyjaśniła Pluta. -Wystawa była już prezentowana w Wiedniu, w Schiedam w Holandii, w Sztokholmie oraz w Monachium. Jesienią ekspozycja zostanie zaprezentowana w Nowym Jorku – dodała rzeczniczka.

 Na wystawie można oglądać biżuterię czeskich artystów: Vaclava Ciglera, Petra Dvoraka, Stanislava Grebenickova, Kateriny Handlovej, Jana Haska, Svatopluka Kasaly, Jaroslava Kodejsa, Zdenki Lastovickovej, Martiny Minarikovej, Martina Papcuny, Jiri Siborsa, Markety Silena i Blanki Sperkovej.


Źródło: wyborcza.pl

1251

Czy diamenty naturalne zostaną wyparte przez sztuczne kamienie, łatwe do nabycia w każdym supermarkecie? My twierdzimy, że nic nie jest w stanie zastąpić piękna naturalnego diamentu, który jest przecież „najlepszym przyjacielem kobiety” – jak kiedyś śpiewała Marilyn Monroe.

Koncern De Beers, który  kontroluje  rynek diamentów, zarabiał krocie (w ubiegłym roku sprzedał diamenty warte 6 mld USD). Zarabiał, ponieważ to już jest przeszłość – wszystko za sprawą dwóch amerykańskich firm: Apollo Diamond z Massachusetts i Gemesis z Florydy, które zdołały wyprodukować  diamenty identyczne z naturalnymi.
Naturalny dwukaratowy diament kosztuje  z reguły około 20 tys. USD.
Identyczny, tyle że wyprodukowany w naszym laboratorium, można kupić za 3,5-4 tys. USD – mówi Carter Clarke, który jest założycielem firmy Gemesis.
To prawdziwa rewolucja, podobna do tej, która nastąpiła na początku XX wieku na rynku pereł, kiedy w 1906 r. japoński farmer Kokichi Mikimoto wpadł na pomysł hodowli małży w taki sposób, by tworzyły one perły niczym nie różniące się od naturalnych. Spowodowało to spadek ceny pereł aż o 80 proc. Na razie nowe, tanie diamenty można kupić tylko w specjalnych sklepach oraz oczywiście w Internecie. Jednak już wkrótce będą dostępne na całym świecie, oczywiście także w Polsce.
Wszystkiemu „winien” przypadek
Ponad sto lat temu pewien Brytyjczyk, Cecil Rhodes, założył koncern De Beers, który zmonopolizował rynek diamentów, po czym zaczął dyktować ceny na rynku. O końcu jego monopolu zdecydował  „man made diamond” (diament zrobiony przez człowieka). W tej historii nie byłoby nic nadzwyczajnego (od ponad 50 lat rocznie produkuje się aż 80 ton niskiej jakości syntetycznych diamentów), gdyby nie to, że kamieni otrzymanych przez Gemesis i Apollo Diamond nie można odróżnić od naturalnych.
Tak więc, zupełnie przypadkiem, matka natura straciła patent na wyrób diamentów. Carter Clarke w 1997 r. wybrał się w podróż służbową do Rosji. Tam naukowcy pokazali mu urządzenie, które zostało wynalezione w ramach sowieckiego programu kosmicznego. Służyło ono do wytwarzania syntetycznych diamentów (lepszej jakości niż dotychczas produkowano, ale różniących się od naturalnych). Clarke kupił maszynę za 58 tys. USD , po czym udało mu się udoskonalić rosyjski patent. Ulepszył wynalazek do tego stopnia, że w ciągu kilku dni odtwarza on proces zachodzący przez miliony lat pod ziemią. Do komory ciśnieniowej wprowadza się grafit, podnosi ciśnienie do 58 tys. atmosfer i podgrzewa do 1300 stopni Celsjusza. Gemesis produkuje żółte diamenty o wadze do trzech karatów.

Robert Linares, właściciel firmy Apollo Diamond z Bostonu, także przypadkiem odkrył metodę produkcji niemal idealnych diamentów. Chciał oczyścić niskiej jakości sztuczny diament i do maszyny dolał trochę kwasu. Otrzymał idealny ćwierćkaratowy kamień z czystego węgla. Dziś technologia Apollo Diamond jest porównywana do technologii wytwarzania monokryształów używanych przy produkcji mikroprocesorów. Diamenty mają mniej defektów niż naturalne.

Czysty zysk
Produkcja diamentów to nie żarty. Sytuacja jest śmiertelnie poważna, dosłownie.
-Jeżeli nadal będziesz produkował diamenty, możesz zarobić kulkę – powiedział Linaresowi tajemniczy mężczyzna podczas konferencji dotyczącej rynku diamentów w czeskiej Pradze.
Faktem jest, że niektórzy konkurenci zaczynają być nerwowi, żeby nie powiedzieć, że kompletnie puszczają im nerwy. De Beers nie zamierza jednak zbyt łatwo się poddawać. Firma rozpoczęła już lobbing w Federalnej Komisji Handlu, by nałożyła ona na Gemesis i Apollo Diamond obowiązek oznaczania produkowania przez nich syntetycznych diamentów. Wróciła też do hasła reklamowego z ubiegłego wieku: "Diamenty są wieczne".
– Jeżeli mężczyzna naprawdę kocha kobietę, podaruje jej prawdziwy diament. Nie może być symbolem wiecznej miłości coś, co zostało stworzone w ubiegłym tygodniu – mówi Jef Van Royen, przewodniczący Najwyższej Komisji ds. Diamentów z Antwerpii, stolicy światowego handlu kamieniami szlachetnymi.
Carter Clarke kwituje to uśmiechem i pyta: – Jeżeli mężczyźni za tę samą cenę będą mogli kupić pierścionki z dwa albo trzy razy większymi diamentami, to co wybiorą?
Bo „skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać”? – pod tym słynnym hasłem ruszyła kampania reklamowa producentów sztucznych diamentów.
My pytamy tylko: jaki jest sens kupować sztuczne diamenty? Nie dość, że zawsze będziemy mieć świadomość, że to nie to samo, to jeszcze nie są one tak naprawdę żadną inwestycją.
Zapraszamy więc do Galerii Biżubizarre, w której w rozsądnych cenach można nabyć przepiękną biżuterię wysadzaną oryginalnymi diamentami.
KS
Źródło: wprost24.pl
Fot. biznes.interia.pl 

1331

Diamenty to temat wiecznie żywy. Może dlatego, że nigdy się nie starzeją, chociaż powstały około 2 miliardy lat temu, a może po prostu dlatego, że kobiety je kochają?
Cenne diamenty mają swoje nazwy i historie, a na dodatek okraszone są też legendami i tajemnicami, co tylko wzmaga zainteresowanie nimi. TVP2 wyemitowało program dokumentalny, w którym zostały przedstawione największe i najcenniejsze diamenty świata.
Największy czysty diament na świecie nazywa się De Beers Millennium Star i po oszlifowaniu ma 203 karaty. Simon z kolei to 26-karatowy brylant, który ma kształt gruszki. W 1907 roku dostała go w prezencie Geraldine Rockefeller Dodge, gdy wychodziła za mąż. Widzowie mogli zobaczyć też Zielony Drezdeński, czyli największy i najsłynniejszy zielony diament świata, który, co ciekawe, od 250 lat ozdabia szpilkę do kapelusza należącą do królów Saksonii.
Podczas nagrania geologowie wyjaśniają w jaki sposób powstają kolorowe diamenty:
Wiązania między atomami węgla wewnątrz diamentu są najsilniejsze w świecie – mówi geolog. – Podobnie jak bursztyn, w którym może być zatopiony owad, diament może zawierać fragmenty otaczających go minerałów. Są to tak zwane inkluzje.
Waga, czystość, kolor i szlif decydują o cenie i jakości klejnotów.
Jednakże żyjemy w czasach, w których wszystko musi zostać dogłębnie zbadane i wykorzystane do różnych przedziwnych celów. I tak na przykład doktor Jim Davidson z Uniwersytetu Vanderbilt zmienia parę węglową w diamentową powłokę, z tą różnicą, że nie przypomina ona klejnotu.
– To taki sam diament, jak te znajdowane w ziemi, z tą różnicą, że my pokryliśmy nim podłoże, z którego powstanie sto czujników lub nadajników – wyjaśnia. – Jako powłoka, diament ma mnóstwo zastosowań.
Pokrywanie podłoża powłoką diamentową przestanie specjalnie dziwić w momencie, gdy diamenty znajdą zastosowanie przy budowie supernowoczesnego samolotu, który będzie w stanie pokonać odległość z Nowego Jorku do Los Angeles w pół godziny, co ja twierdzą badacze, nie jest niemożliwe.
Mamy nadzieję, że TVP2 powtórzy emisję programu, bo jest on niezmiernie ciekawy.

Opracowała: Katarzyna Stępień
Źródło: rp.pl
Fot. biznes.interia.pl  

2174

Serwis breitbart.com poinformował, że sztabę skradziono w środę, jednak dyrektor Mel Fisher Maritime Museum zdecydował się ujawnić sprawę nieco później.
28-centymetrowa sztaba znajdowała się w szklanym pojemniku, z otworem, przez który zwiedzający mogli włożyć dłoń i unieść złoto.

Ujęcie sprawców teoretycznie nie powinno sprawiać problemów, ponieważ zostali wyraźnie zarejestrowani przez kamery ochrony w muzeum. Z kolei ubezpieczyciel muzeum zaoferował 10 tysięcy dolarów za zwrot skradzionego złota. Pożyjemy i zobaczymy, jak szybko działa amerykańska policja.

Opracowała: Katarzyna Stępień
Źródło: onet.pl
Foto. favore.pl 

2550

Cindor Reeves, były współorganizator handlu „krwawymi diamentami” oraz osobisty wysłannik samego Charlesa Taylora, oskarżonego o zbrodnie wojenne liberyjskiego dyktatora, który w 1997 roku podarował Campbell nieoszlifowane diamenty, ujawnił, że handel ów wcale nie ustał.
Gdybym chciał, mógłbym dodzwonić się do tych ludzi już jutro, a oni by je dowieźli w dowolne miejsce – mówi, potrząsając głową. – Ten handel miał zostać ukrócony, ale ciągle trwa, a póki tak się dzieje, w Afryce będą wojny.
Taylor, który jak na ironię był szwagrem Reeves’a, wybrał go na swoją „prawą rękę”, ponieważ uważał go za człowieka „uczciwego”. Wierzył, że gdy Reeves będzie doglądał diamentów, żaden, najmniejszy nawet, nie zginie.
Dowódcy przychodzili z diamentami zawiniętymi w papier i zabezpieczonymi taśmą klejącą – wspomina Reeves. – Spotykaliśmy się w domu Bockariego, stawialiśmy na środku pokoju krzesło, na którym liczyło się diamenty, a pod spód kładliśmy białe prześcieradło, żeby było widać, jak któryś spadnie. Potem ja oznajmiałem, ile dostaliśmy, a Bockarie tłumaczył innym dowódcom: "Panowie, to jest szwagier prezydenta Taylora, więc nic nie zginie".

Jako osobisty emisariusz Taylora Reeves nie obawiał się, że zostanie obrabowany podczas transportu: miał przy sobie specjalną legitymację, informującą, że jest członkiem rodziny prezydenckiej i gwarantującą mu przejazd przez wszelkie posterunki milicyjne oraz nietykalność. Mimo to nigdy nie spuszczał diamentów z oczu.
W nocy wkładałem je do kieszeni z przodu i spałem na brzuchu, żeby nikt nie mógł ich wyciągnąć, choć ktoś musiałby być niespełna rozumu, by tego spróbować. Strażnicy zastrzeliliby go, gdyby usłyszeli najmniejszy szmer w krzakach.
Reeves dobrze wie, ile krzywd i cierpienia zadano ludziom, by "szef", jak nazywano jego szwagra, mógł zaimponować ładnym dziewczynom na przyjęciach. Prezenty, które Taylor zwykł dawać kobietom takim jak Campbell, przywoził sam Reeves z dziesiątek potajemnych wypraw do dżungli w Sierra Leone, gdzie wymieniano pełne uzbrojenia ciężarówki na malutkie, ale niezwykle cenne paczki kamieni, pochodzących głównie z zajętych przez rebeliantów kopalni, zamienionych przez nich w obozy niewolniczej pracy.
Reeves świetnie poznał środowisko przemytników kamieni szlachetnych. Przez cztery lata odgrywał kluczową rolę w handlu "krwawymi diamentami" i jako osobisty wysłannik Taylora nadzorował osławione transakcje z rebeliantami z sąsiedniego Sierra Leone. Ci uzależnieni od narkotyków bojownicy dopuszczali się okrutnych gwałtów i mordów, a wywołana przez nich wojna pochłonęła życie około 150 tysięcy osób.

Dziś jednak Reeves chciałby zapomnieć o swej przeszłości jako przemytnika diamentów. Wstrząśnięty przelewem krwi, do jakiego doprowadził ów handel, zwrócił się w końcu przeciw własnej rodzinie i skontaktował w sekrecie z ONZ-owskim Sądem Specjalnym dla Sierra Leone, przekazując informacje, które pozwoliły postawić zarzuty byłemu prezydentowi i jego wspólnikom. Obecnie Reeves wiedzie nowe, spokojne życie, choć wciąż zdarza się, że ktoś dzwoni na jego komórkę i grozi mu śmiercią.

Opracowała: Katarzyna Stępień
Źródło: Onet.pl
Fot. img.fave .com 

POLUB NAS :)

60,617FanówLike
389ObserwującyDołącz

POLECANE

2519

1548
>

Najnowsze

Chinese (Simplified)EnglishFrenchGermanPolishRussianSpanish